niedziela, 21 kwietnia 2013

bella machina

Podobno marzenia się spełniają. Jakkolwiek kontrowersyjne i różnorako rozumiane jest to stwierdzenie to mogę się z nim zgodzić. Wszystko zależy od tego o czym się marzy. O pokój na świecie może być zbyt trudno. Z drugiej strony wiele rzeczy wcale nie jest dla nas tak nieosiągalnych jak się może wydawać. Byłem na Lazurowym Wybrzeżu, byłem na koncercie Kasabian, a teraz mam swój samochód. Kiedyś to wszystko było dla mnie trochę jak z innej bajki. W dodatku tym samochodem jest Alfa Romeo - czyli auto marki, która wywoływała u mnie emocje od zawsze. I pomimo, że w Top Gear zawsze mówili, że każdy petrolhead musi mieć w życiu przynajmniej jedną Alfę to nie sądziłem, że uda mi się to tak szybko.

No i jest - Alfa Romeo 147. Tak naprawdę moje już trzecie auto w życiu, ale w zasadzie pierwsze na poważnie i nie tymczasowo. Model 2005, choć według VIN wyprodukowany pod koniec 2004 roku, tak więc sam początek serii po liftingu. Napędzany przez silnik diesla: 1.9 JTD w wariancie 115-konnym. Przebiegu aktualnie już ponad 137 tysięcy kilometrów, z czego niemal 136 tysięcy zrobione były przez niejaką panią z Luksemburga, bo tam wcześniej mieszkała moja Alfa. Do suchych danych jeszcze słówko o wyposażeniu - 5 drzwi, czerwona skórzana tapicerka, automatyczna klima, tempomat, radio, elektryka i kilka bajerów. Co tu dużo mówić - to nawet więcej niż potrzeba. Dokładnie czegoś takiego chciałem - auta klasy kompakt z odpowiednią dozą oryginalności, fajnym dizlem i przyzwoitym wyposażeniem. Trafiłem idealnie, bo Alfa Romeo robi samochody, które mają jeszcze jeden bonus - duszę. I to naprawdę czuć.

Nie chcę tutaj pisać jakiś peanów na cześć 147, bo nie oszukujmy się - doświadczenie motoryzacyjne nadal mam dość małe. Najbardziej sensowne wydaje się porównywanie Alfy do Citroena C4, którego mają moi rodzice i często zdarza mi się z niego korzystać. "Cytrynie" niczego nigdy nie mogłem zarzucić - to naprawdę fajne, ładne rodzinne auto, którym jeździ się przyjemnie i bardzo ekonomicznie. Niczego jej nie brakuje. Tyle, że Alfa to tak jakby inny poziom. Finansowo to tak naprawdę podobny pułap i osobiście nie uważam 147 za model ekskluzywny, ale to auto potrafi zrobić wrażenie. Nie można odmówić mu stylu i polotu. Nie chodzi jednak tu o żaden lans, bo najfajniej ma po prostu kierowca. Samochód zrobiony właśnie dla niego. Daje nieograniczoną radość z jazdy. Dla kogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z Alfą Romeo te wszystkie opowieści jej miłośników mogą wydawać się przesadzone lub dziwne. Też mogłem być wcześniej sceptyczny, zwłaszcza po długich bezowocnych poszukiwaniach, kiedy to nawet zaczęły mi się udzielać antyalfowe stereotypy, jednak przejażdżka wszystko zmieniła. Prowadzenie tego auta jest inne niż wielu samochodów tej klasy. Jest nisko i sztywno, wręcz na sportowo - czyli po prostu fajnie. Od teraz przejechanie ronda sprawia mi przyjemność, której takie C4 nie miało prawa dać. Oczywiście z drugiej strony taka charakterystyka zawieszenie przynosi braki w komforcie - każdy przejazd przez dziurawe konińskie ulice potrafi wprowadzić mnie w depresję. Na szczęście fotele są na tyle wygodne, że żadna trasa nie jest męcząca. Jeśli chodzi o codzienne użytkowanie to na razie nie mam się do czego przyczepić. Świetny jest też silnik. Jednostka znana i lubiana, spotkać ją można w wielu Fiatach. Z Alfą radzi sobie naprawdę wybornie. Moc nie jest porażająca, ale dla mnie wystarczy aż nadto. W rzeczywistości prędkości może brakować tylko w sytuacjach, które w życiu codziennym raczej się nie zdarzają lub nie powinny się zdarzać. Dobre osiągi idą także w parze z wysoką kulturą pracy. W trasę Alfa jest dużo lepsza od C4 nie tylko pod względem dynamiki, ale też choćby hałasu w środku. No i spalanie nie jest tragiczne - w trasie to 5,5-6l/100, w mieście życzyłbym sobie trochę mniej, ale średnio wychodzi około 7,5l/100 km. Oczywiście wszystko zależności od ciężaru prawej stopy kierowcy.

Eksploatacyjnie na razie ciężko mi się wypowiadać - przez miesiąc jeszcze mi się nic nie zepsuło i naiwnie myślę, że tak pozostanie jeszcze przez pewien czas. W planach mam przede wszystkim dbać o ten samochód. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli się auto otacza odpowiednią opieką, to nieważne ile chodzi stereotypów i jak wyglądają rankingi niezawodności, ale auto psuć się nie powinno. Mam nadzieję, że Alfa będzie robić to do czego jest stworzona przy okazji dając mi tyle radości ile daje teraz. Póki co polecam każdemu, o ile oczywiście nie trafi się na minę. Wydaje mi się, że ja wybrałem całkiem udanie. Na zużycie bynajmniej nie mogę narzekać, nawet skóra trafiła mi się zupełnie niezniszczona. Pojeździmy, zobaczymy.


Załączam zdjęcia z mojej minisesji, którą w końcu udało mi się ogarnąć. I nawet trafiłem w bardzo urodziwe miejsce, ledwie półtora kilometra od mojego domu.









































poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Motor Show

Był taki czas dawno dawno temu, że targi motoryzacyjne w Poznaniu były naprawdę wielką imprezą. Rangą oczywiście daleko było do Genewy, ale można mówić nawet o europejskim poziomie. Potem, na początku XXI wieku impreza niemal zniknęła z kalendarza. Owszem, coś tam się w Poznaniu co roku odbywało, ale czasem bliżej było tam więcej ciągników rolniczych niż samochodów. Ostatnimi czasy poznańskie targi odzyskały swój wigor. To jeszcze nie jest ten najwyższy możliwy poziom, ale stały się na tyle atrakcyjne, że błędem było je ominąć.

Ogólnie Motor Show jest jedną z większych imprez odbywających się na MTP. Samochody poustawiane były na kilku dużych halach, swoje miejsce miały też motocykle i firmy specjalizujące się w częściach motoryzacyjnych. Także na parkingu co nieco się działo. Targi trwały przez cały weekend: od czwartku, kiedy to można było wejść tylko na VIPowskie lub prasowe akredytacje, aż do niedzielnego popołudnia. Ja na imprezę zawitałem w sobotnie południe - czyli prawdopodobnie okres szczytu odwiedzających. Było to niestety dość uciążliwe. W związku z tym nie zrobiłem zbyt wielu zdjęć, a i oglądanie było utrudnione, zwłaszcza przy stoiskach największych marek. Trochę się ich nawet znalazło - była bogata reprezentacja Ferrari, wszystkie modele pokazało Porsche, Rolls-Royce wystawił dwie sztuki Ghosta, pojawił się nawet Wiessmann, a wśród różnych stoisk spotkać można było pojedyncze sztuki Maserati czy Lamborghini. Jak na Polskę było więc naprawdę porządnie. Owszem, jakby się chciało to możnaby trochę marudzić. A to, że nie było Aston Martina, który ma przecież w Polsce swój salon, ani żadnej oficjalnej reprezentacji Lamborghini, no i że praktycznie większość samochodów można spokojnie trafić na polskich drogach. No i nie było Dacii.

Okiem szarego Kowalskiego (nie mylić z szarym Smogórem) była to naprawdę fajna okazja, by sprawdzić co aktualnie w trawie piszczy na rynku motoryzacyjnym. Można było sobie pooglądać, a do większości nawet wsiąść - o ile nie było to Porsche, bo wcześniej trzeba było swoje odstać w długiej kolejce. Sam wyrobiłem sobie trochę zdanie o wielu nowych modelach. Niektóre mnie zaskoczyły, inne zawiodły. Szeroką gamę samochodów pokazała grupa Volkswagena. Jednak zamiast rozpisywać się o Audi RS5 wolałbym zwrócić uwagę na Skodę. Nowa Octavia jest naprawdę cholernie porządnym samochodem. To już nie jest Passat dla ubogich. To już jest pełnoprawny Passat, tyle że pozbawiony nieco snobistycznej otoczki. Naprawdę nie wygląda na samochód, którego ceny zaczynają się od 60 tysięcy złotych. Citigo tudzież VW Up! to dla mnie jednak niezbyt zachwycające samochody, które poziomem niewiele odbiegają od mojego Cinquecento, a nawet w Fiaciku mam więcej miejsca z tyłu (pewnie dlatego, że nie mam tylnej kanapy..). O wszystkich innych samochodach na pierwszej hali praktycznie wszystko zostało już powiedziane, o Porsche nie będę wspominał, bo ani Panamera ani Cayenne mi się nie podobają, a 911 każdy wie jakie jest, bo jest identyczne od 40 lat. Dalej w programie był parking, na którym odbywał się... zlot wieś-tuningowców. Była Calibra z odpowiednio wielkim wydechem, Golfy, z których każdy zglebiony był na swój sposób, Opel Astra w czarnym macie, Cinquecento, Seicento i parę innych domorosłych 'bolidów'. Było też Audi 80 szczelnie otoczone przez grupę 100 osób - do dziś nie wiem dlaczego.

Kolejna hala przywitała nas różnymi..wozami strażackimi. Niestety i tu kolejki do miejsc w środku były długie, tylko średnia wieku spadła niebezpiecznie nisko poniżej 7 lat. Tu nie było już tak rozlegle, a główną atrakcję stanowiły przeróżne auta biorące udział w wyścigach. Od rajdowego Malucha, przez BMW E21 w barwach Jagermeistera, Lancię Deltę, gokart, Radicala aż po Nissany do drifty i wyścigowego Golfa, którym nawet trochę pohałasowali. No i była Dacia! Dacia Duster należąca do Straży Miejskiej..

Na głównej hali zbiór samochodów był naprawdę przepastny. Trudno się rozpisywać nad każdym stoiskiem, bo było bardzo dużo Mitsubishi, Suzuki, Toyot i Fordów. Była też Kia, Peugeot, Lancia, Jeep i Fiat. Powiem tylko, że Kia mogłaby zaprezentować Picanto, które ma jakiekolwiek wyposażenie, a nie takiego golasa. I że do Fiata 500 mieszczą się 4 osoby. A do Lancii Voyager chyba ze 40. I była naprawdę całkiem fajna. Zanim przejdę do oczywistości jeszcze słówko o kąciku marek specjalizujących się w pojazdach na kategorię B1/Am/czy jak to się teraz nazywa. "Auto dla 14-latka" - brzmiała szumna reklama. Z określeniem "auto" jednak byłbym ostrożny. Słyszałem wiele historii o pudełkach typu Aixam czy Microcar, głównie od mojego instruktora nauki jazdy, ale traktowałem je z przymrużeniem oka. Po kontakcie z jednym z takich pojazdów muszę jednak powiedzieć, że to jest jakaś pomyłka. Zbudowane z plastiku, ale nie takiego z jakiego jest np. Corvette, lecz z takiego z jakiego robi się wiadra. Albo łopatki do piaskownicy. Nic w tym samochodzie nie było dobrze spasowane. Miałem wrażenie, że jak go za mocno dotknę to zaraz się rozsypie, tak jakby był zbudowany z niepasujących do siebie klocków. Dźwięk zamykania drzwi przyjemniejszy byłby nawet w stodole albo w luku transportowym B52. Za to z przyjemnych niespodzianek: TVN Turbo postawiło u siebie moje ukochane Audi RS4, Top Gear zaś pokazał piękną parkę Maserati - śliczne GranTurismo Sport oraz po prostu niebiańskie 3500GT. Auto moich marzeń. Mógłbym całą sobotę kontemplować jego linię nadwozia i wszystkie detale. Kiedyś sobie takiego na pewno kupię. Syrena Sport też zawsze mile widziana. Tak jak wspominałem był też Wiessmann, który przywiózł dwa modele robiące naprawdę dobre wrażenie, zwłaszcza na tych nieco mniej obeznanych w temacie. Na Java Car Design też nie można raczej narzekać - mieli u siebie Californię, Gallardo, Phantoma i dwie 911tki, w tym 912. Problem w tym, że na poznańskiej publiczności większe wrażenie robiły hostessy, które jednak jak na mój gust były odrobinę wyuzdane, co by użyć pewnego eufemizmu. Na szczęście dalej był Jaguar i auto będące kolejnym moim faworytem targów - Jaguar F-type. Fantastyczny roadster i prawdziwy Jaaaaaaag. Dopisuję do listy pod tytułem "Co bym kupił gdybym bym naprawdę bogaty". Na kolejnym stoisku też kilka pozycji by się znalazło, bo było to stoisko Ferrari. F12, FF, Italia, 458 Spider, California i bolid F1 to naprawdę silna reprezentacja. No i modelki od razu lepsze. Po raz pierwszy widziałem na żywo FF i F12 i na temat obu mogę się wypowiadać tylko pochlebnie - jestem bardzo na TAK. Co tam jeszcze? Dwa Ghosty wyglądały naprawdę dostojnie, podobnie jak G-klasy od Mercedesa. SLS e-cell to zdecydowanie nie jest auto w moim typie, podobnie jak CLA mający w Poznaniu swoją polską premierę. Ale Vito ma fajną pakę.

Kilka słów jeszcze o hali klasyków. Może nie była ona na poziomie nie z tej Ziemi, ale na pewno fajnie było te auta zobaczyć. Znalazło się nawet drugie Maserati 3500GT, stuletni wóz na drewnianych kołach czy też Corvette Stingray.

No i było R8!

Podsumowując raczej mało kto żałowałby tych 17 zł na bilet wstępu na Targi. Oczywiście sam też zastanawiam się nad zasadnością tej kwoty - to przecież wystawiającym się powinno zależeć na tym, by ludzie się interesowali ich samochodami, a z Poznania wróciłem nie zgarniajac też żadnych gadżetów. Na ogólny poziom nie można jednak narzekać - jeśli chodzi o nowe modele to było niemal wszystko (z małymi wyjątkami), sama organizacja nie była zła, a gdyby było trochę mniej ludzi to może zrobiłbym nawet jakieś zdjęcia. Tymczaszem raczej nie nadają się one do publikacji, bo w większości są nieostre (słabe warunki oświetleniowe), obejmuję w kadrze tylko pół samochodu (stałka 50mm to niezbyt dobry pomysł przy braku miejsca) lub obejmują ludzi wchodzących w kadr. Chyba, że bardzo komuś zależy. Załączam tylko dwa testy w wykonaniu naszej ekipy:



trochę zdjęć można znaleźć tutaj, zapraszam do lajkowania tego fanpage'a: https://www.facebook.com/LASAPhotography?fref=ts


A w następnym odcinku.. co nieco o mojej Alfie Romeo 147. No chyba, że wcześniej będzie matura..