niedziela, 6 maja 2012

wypowiedź szowinisty

Będę trochę kontrowersyjny. Pora na drażliwy temat, szczególnie drażliwy w moim otoczeniu ostatnim czasie. Zbieżność osób, nazwisk i sytuacji - przypadkowa.
Feminizm, szowinizm, r ó w n o u p r a w n i e n i e. Jesteśmy strasznie wyczuleni na tym punkcie. Prawie tak bardzo jak boimy się zrobić czegoś rasistowskiego - tak naprawdę w mojej opinii ten cały seksizm jest mniej więcej tym samym co rasizm tylko dotyczy innych odmienności, no i na szczęście nie prowadzi do takich poważniejszych konsekwencji, holocaust feministek nam chyba nie grozi.
W czym tkwi problem? Myślę, że poprawność polityczna nas prowadzi do zguby. Jesteśmy w takim błędnym kole. Przeczytałem dziś bardzo trafne stwierdzenie: "Feminism is the idea that we can make both sexes equal by focusing solely on the issues of one of them."
Założę się, że sporo osób nie zgodziłoby się z powyższym i owszem, może jest ono trochę uogólniające i odważne, ale jak najbardziej prawdziwe. To błędne koło, o którym mówię polega na tym, że ta cała powinność i poprawność polityczna ma na celu doprowadzenie do równouprawnienia wszystkich grup społecznych i to często za cenę zdrowego rozsądku. Robi się więc wszystko, by jednym żyło się teoretycznie tak samo dobrze jak innym, skupia się właśnie na problemach i interesach tych rzekomo pokrzywdzonych po to, aby zatrzeć pewne różnice. Doprowadzić do równości. Tylko, że to przecież paradoks. Takie działania dają tak naprawdę odwrotny skutek. W porządku, może zmiana jakiegoś prawa na takie samo dla kobiet i mężczyzn wygląda bardzo nowocześnie i prawidłowo, ale z drugiej strony to przecież pokazanie, że jedna z grup społecznych jest gorsza, jest inna, jest bardziej specjalna od tej drugiej. Nie miało czasem być odwrotnie? Jedni nie mieli być ani lepsi, ani gorsi, ani inni od drugich. Niepotrzebne są niektóre akcje i informacje. W Stanach Zjednoczonych ostatnio była sprawa z zabójstwem młodego afroamerykanina przez bodajże policjanta, rasy białej. Nie wiem dlaczego ludzi dziwi to, że pojawiło się tyle rasistowskich podejrzeń w tej sytuacji w kraju, w którym tak się podkreśla, że Barack Obama jest pierwszym czarnoskórym prezydentem. Pewnie publicyści chcą pokazać, jak rzekomo tolerancyjne stało się USA, że niegdyś zniewoleni dziś z powodzeniem rządzą najważnejszym państwem świata, ale to jest taki drobny przekaz podprogowy - 'w końcu nie jesteśmy takimi rasistami, w końcu czarnemu się udało'. Ja rozumiem, że trzeba znać historię i jej niechlubne niesnaski, ale takie podkreślanie tych różnych odmienności tylko jeszcze bardziej zakorzenia nam w umysły to, że różnice istnieją. A brakiem rasizmu nie jest tolerowanie rzekomych różnic tylko po prostu ich pomijanie. Może powiecie, że się czepiam, że sam wszędzie widzę rasizm. Nie zgodziłbym się z tym, bo to właśnie utwardzona świadomość o inności pewnych grup jest przyczyną tych groźnych przejawów nietolerancji - bo to, że kobieta nie ma szans na pracę w pewnych zawodach jest dużo mniejszą tragedią niż 77 ofiar Andersa Breivika.
Inną sprawą jest pewna hipokryzja zwłaszcza w feministycznych dążeniach. Kobiety chcą łamać stereotypy, być tam gdzie do tej pory byli tylko mężczyźni. Okej, pochwalam to, nie bądźmy już tacy staromodni, ale z drugiej strony w codziennym życiu to one pielęgnują pewne dziwne zasady. Poza tym.. czy to naprawdę Wam tak wszystko potrzebne, drogie panie? Nie zasługujecie na gorsze traktowanie (tak samo jak nie zasługuje na nie każdy mężczyzna), ale czy naprawdę tak wszystkie ciągniecie do górnictwa czy innych zawodów uznawanych za męskie i trudne? Można być poprawnym politycznie, ale pewnych rzeczy się nie da oszukać. Kobiety się po prostu do niektórych rzeczy o wiele mniej nadają niż mężczyźni. I to po prostu biologicznie. Człowiek na dłuższą metę jest po prostu ssakiem, zwierzęciem i matka natura zaprojektowała obie płci do różnych, uzupełniających się ról. I to słowo 'uzupełniający' jest kluczowe i na tym powinniśmy się opierać. Tak jak mężczyzna nie urodzi dziecka, tak kobiety nie mogą sikać na stojąco. I to, że od kilkuset lat wstecz pewną rzecz wykonywali zazwyczaj mężczyźni i to oni są do tej czynności dużo bardziej pożądani to świadczy o tym, że po prostu tak powinno być. To całe równouprawnienie jest dla mnie takim problemem bogatego świata. Problemem przekoloryzowanym i w dużej mierze powodowanym przez płeć słabszą. Jestem świadomy tego, że działa to w obie strony i nie przeszkadza mi rozszerzanie praw kobiet czy coś tylko po prostu moim zdaniem na świecie mamy wiele poważniejsze problemy, a i z tym nie potrafimy sobie odpowiednio poradzić. Poprawność polityczna nas zabija i będzie robić to tak długo, aż ludzie nie nauczą się pokory. Sam marzę o świecie jak z piosenki Johna Lennona. Z zapewnionym pokojem i dobrobytem dla wszystkich, bez rozdrabniania się na osobne dobro dla kobiet i mężczyzn, czarnych i białych, żółtych i zielonych, wysokich i niskich, leworęcznych i praworęcznych, niepełnosprawnych i zdrowych, chrześcijan i muzułamanów czy jaki kto jeszcze sobie podział potrafi wymyślić.

Zapewne wszystkie moje koleżanki czytają tego posta i czekają aż palnę coś szowinistycznego o kuchni (o ile mają tam internet). Cóż, pewnie dla niektórych ten post i tak był strasznie tendencyjny, a ja zostanę spalony na stosie. Wszystkim którzy tak pomyślą polecam odrobinę zdrowego rozsądku, pokory i dystansu. To, że śmieszą mnie żarty o kobietach w kuchni nie znaczy, że tylko tam bym je widział. To, że śmieszy mnie kawał o Żydzie, o który wszyscy się boją, że zostanie spalony nie czyni mnie antysemitą, tak samo jak chodzenie do kościoła nie czyni mnie chrześcijaninem, ani stanie w garażu nie zrobi ze mnie samochodu.
Pozdrawiam, szowinistyczna świnka.