No to pewnie kolejna reklama jakieś stronki? Niezupełnie. Może tak to wszystko zabrzmieć, ale tak naprawdę wcale nie o to mi chodzi. A na Music is jestem aktualnie mocno obrażony...
O co w ogóle chodzi z tym last.fm? No cóż, zawsze mam wielki problem, żeby komuś uświadomić jak fajny jest ten portal. Przecież w teorii to w zasadzie wygląda to wręcz drętwo. Słuchasz muzyki na komputerze, a przez odbywający się proces tak zwanego scrobblingu wszystko pokazuje się na Twoim profilu na stronce. Niby okej, może nawet fajne, ale jakoś niespecjalnie zachęca do poświęcenia czasu na założenie konta i ściągnięcie programu, a i na samym portalu za pierwszym razem można się trochę pogubić. I może na początku, zwłaszcza jak się nie ma znajomych, rzeczywiście last.fm wydaje się nieco bezsensowne, ale z doświadczenia mogę tylko powiedzieć, że nie ma nic bardziej mylnego. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że wolę last.fm od fejsbuka.
Preferuję tutejszą społeczność, bo jest mniej pozerska, mniej sztucznie kreowana. Ludzie tu wyrażają się takimi jakimi są. Przeglądanie biblioteki na last.fm jest dla mnie o wiele ciekawsze niż stalkowanie na fejsie. I w niektórych przypadkach potrafi powiedzieć o wiele więcej. No ale tu chyba nie o to tu chodzi.. Prawdę mówiąc to chyba jedno z najlepszych miejsc w internecie, by poszerzać muzyczne horyzonty. Dostajecie propozycje, zawsze macie podanych podobnych wykonawców, no i można zgapiać od sąsiadów. Albo wpisywać jakiś tag i wybierać piosenkę wg fajności tytułu. Zdecydowanie bez last.fm nie znałbym dużej części artystów stanowiących moje upododobania.
Jednak tym co mogę powiedzieć po 4 latach jest to, że im dłużej masz konto tym bardziej jesteś dumny ze swojego profilu. Moje konto stanowi dziś wielki pomnik mojego gustu muzycznego. To taki manifest eklektyczności i okazałości tego czego słucham na co dzień na komputerze. 4 lata. W chwili pisania posta dokładnie 78 000 odtworzeń (pisanie posta przedłużyło mi się na jakieś 2 tygodnie i właśnie dobijam do granicy 79 000). 54 utwory dziennie. 567 wykonawców. Kilka statystyk, a już się czuję dużo bardziej wartościowo. Może jestem jedynym, który to tak odbiera, ale myślę, że dla każdego fana muzyki obok kolekcji nagrań drugą najbardziej budującą rzeczą powinien być obfity profil na last.fm. W moim przypadku idealnie pokazuje ewolucję mojego gustu. Widać też wpływ muzyki na wydarzenia w moim życiu. Albo to jak dwa zupełnie różne zespoły lub wykonawcy potrafią pochłonąć niemal identyczną część mojego czasu. Elbow i The White Stripes, The Kooks i The Smashing Pumpkins, The Rolling Stones i Ólafur Arnalds, Travis i Queen, John Lennon i Bob Marley, Beck i Metallica, Dire Straits i Gorillaz, Calvin Harris i System of a Down, Sting i David Gilmour - zadziwiające jak wiele z tych par stanowi albo kompletną abstrakcję poprzez nawet pojawienie się w jednym zdaniu obok siebie, albo zwyczajnie do siebie nie pasuje, a jednak w moich statystykach ze sobą sąsiadują.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że przy niektórych mój profil to pikuś, a to na co ja się jaram jak Londyn w 1666 roku to nic wielkiego, a wręcz normalnego. Ale to chyba też stanowi pewien smaczek, bo zupełnie się tym nie przejmuję. Mimo, że nadal dążę do poszerzania granic tego co lubię w muzyce to jednak wyznaję zasadę, że słucham najlepszej muzyki na świecie. Brzmi mało skromnie? Tak, ale przecież i Wy słuchacie tego co Wam się najbardziej podoba, czyli innymi słowy tego co uznajecie za dla Was najlepsze na świecie. No chyba, że jedynym źródłem muzyki jest dla Was Radio Planeta lub Viva. To wtedy nie macie prawa tak mówić.
I jako, że nadal jestem trochę pod wpływem mojej ulubionej sceny z 'Leona Zawodowca' to parafrazując Gary'ego Oldmana:
everyone should have a last.fm account.
- what do you mean everyone?
- EVERYONE!
P.S. wiem, że dizajn trochę ssący, ale przynajmniej nie jest takim samym schematem jaki mają wszyscy. :D
Jednak tym co mogę powiedzieć po 4 latach jest to, że im dłużej masz konto tym bardziej jesteś dumny ze swojego profilu. Moje konto stanowi dziś wielki pomnik mojego gustu muzycznego. To taki manifest eklektyczności i okazałości tego czego słucham na co dzień na komputerze. 4 lata. W chwili pisania posta dokładnie 78 000 odtworzeń (pisanie posta przedłużyło mi się na jakieś 2 tygodnie i właśnie dobijam do granicy 79 000). 54 utwory dziennie. 567 wykonawców. Kilka statystyk, a już się czuję dużo bardziej wartościowo. Może jestem jedynym, który to tak odbiera, ale myślę, że dla każdego fana muzyki obok kolekcji nagrań drugą najbardziej budującą rzeczą powinien być obfity profil na last.fm. W moim przypadku idealnie pokazuje ewolucję mojego gustu. Widać też wpływ muzyki na wydarzenia w moim życiu. Albo to jak dwa zupełnie różne zespoły lub wykonawcy potrafią pochłonąć niemal identyczną część mojego czasu. Elbow i The White Stripes, The Kooks i The Smashing Pumpkins, The Rolling Stones i Ólafur Arnalds, Travis i Queen, John Lennon i Bob Marley, Beck i Metallica, Dire Straits i Gorillaz, Calvin Harris i System of a Down, Sting i David Gilmour - zadziwiające jak wiele z tych par stanowi albo kompletną abstrakcję poprzez nawet pojawienie się w jednym zdaniu obok siebie, albo zwyczajnie do siebie nie pasuje, a jednak w moich statystykach ze sobą sąsiadują.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że przy niektórych mój profil to pikuś, a to na co ja się jaram jak Londyn w 1666 roku to nic wielkiego, a wręcz normalnego. Ale to chyba też stanowi pewien smaczek, bo zupełnie się tym nie przejmuję. Mimo, że nadal dążę do poszerzania granic tego co lubię w muzyce to jednak wyznaję zasadę, że słucham najlepszej muzyki na świecie. Brzmi mało skromnie? Tak, ale przecież i Wy słuchacie tego co Wam się najbardziej podoba, czyli innymi słowy tego co uznajecie za dla Was najlepsze na świecie. No chyba, że jedynym źródłem muzyki jest dla Was Radio Planeta lub Viva. To wtedy nie macie prawa tak mówić.
I jako, że nadal jestem trochę pod wpływem mojej ulubionej sceny z 'Leona Zawodowca' to parafrazując Gary'ego Oldmana:
everyone should have a last.fm account.
- what do you mean everyone?
- EVERYONE!
P.S. wiem, że dizajn trochę ssący, ale przynajmniej nie jest takim samym schematem jaki mają wszyscy. :D
Uważam, że powinno się słuchać muzyki dla siebie, a nie dla statystyk i lansu, co występuje na tymże portalu. Stwierdzenie, że drugą najbardziej budującą rzeczą dla fana muzyki jest obfity profil na last.fm to jakiś żart...
OdpowiedzUsuńPS polecam solo basowe Sheehana
http://www.youtube.com/watch?v=30YT0cG2EkE
oczywiście, jak najbardziej zgadzam się, że słucha się dla siebie, a nie dla tych statystyk - ale po 4 latach słuchania tego co chcę i na co mam ochotę naprawdę miło mi spojrzeć na mój profil gdzie wszystko jest udokumentowane. pewnie masz rację, że sporo osób traktuje swój profil jako jakiś element lansu, ale dla mnie osobiście moje konto to taki lans przed samym sobą, a moje własne statystyki są po prostu dla mnie cholernie ciekawe i inspirujące.. taki sam mam stosunek do last.fm, pewnie dla wielu może być przekolorowany, ale dla mnie jest to dość ważna sprawa i mam nadzieję, że nie zostałem zrozumiany tak, że używam go jako narzędzia lansu (choć sam lubię nazywać ten portal lans.fm :D)
Usuńa gość jest niesamowity, nie miałem pojęcia, że takie rzeczy można wyczyniać z basem. :D
Billy Sheehan to geniusz, potrafi pokazać, że bas to nie tylko jakieś proste dźwięki w tle. Powinieneś przesłuchać trzech pierwszych płyt Mr. Big :D
UsuńOstatnio chodzi mi po głowie utwór Wishbone Ash- Persephone, co o tym myślisz?
PS Nie denerwują Cię te linki?
sam jestem fanem basu i w sumie zawsze mi się podobał w takiej klasycznej formie - nieco minimalistycznej ale wyraźnej, a tu widzę kompletnie inne oblicze tego instrumentu :D Mr Big trochę nie doceniałem, myślałem, że tam bardziej prości muzycy się znajdują, będę musiał obadać.
Usuńmasz na myśli swoje rekomendacje? :D w żadnym wypadku, naprawdę cieszę się, że ktoś to czyta, a i w dodatku zostawia coś od siebie, zwłaszcza takie fajne kawałki. Wishbone Ash też nie znam, a piosenka jest świetna.. poszerzasz moją listę zespołów do ogarnięcia. :D
koko koko kryzys w euro też jest spoko
OdpowiedzUsuń